Obecnie stosowane liczniki ciepła gromadzą w sposób ciągły różne informacje, między innymi o pobieranej mocy, zużyciu ciepła, temperaturach wody zasilającej i powrotnej. Są one również przystosowane do tego, by te wszystkie dane pobierać z nich zdalnie.Coraz większa grupa właścicieli budynków, w tym jednostki samorządu terytorialnego i instytucje publiczne, widzi potrzebę obniżenia zużycia energii i poprawy komfortu cieplnego poprzez skuteczne zarządzanie energią. Usługi te zlecane są profesjonalnym firmom, które gwarantują uzyskanie określonych efektów lub (rzadziej) realizowane siłami własnymi.
Trend ten wiąże się z aktualnie obserwowanym zjawiskiem, podobnym co do natury z opisanym na wstępie. Chodzi mianowicie o blokowanie przez niektórych dostawców ciepła, dostępu do danych gromadzonych przez liczniki ciepła. Wydaje się oczywiste, że odbiorca ciepła ma prawo znać wszystkie parametry dostawy i zużycia medium, za które płaci. I nie ma tu nic do rzeczy fakt, że licznik ciepła („waga”) należy do dostawcy („sprzedawca”). To oczywiste, że właśnie sprzedawca zapewnia legalną wagę.
Zarządzanie energią cieplną przynosi tym większy efekt, im więcej mamy danych i im lepsza jest ich jakość. Przykładowo – znajomość charakterystyki zapotrzebowania na moc cieplną pobieraną przez budynek w określonym okresie, w połączeniu z wiedzą o parametrach nominalnych węzła cieplnego pozwala na optymalizację okresów tzw. osłabień ogrzewania i momentów ponownego załączania. Krótko mówiąc, szczegółowe dane z liczników ciepła pozwalają uzyskać dodatkowo duże zmniejszenie zużycia energii. Czyli, z punktu widzenia dostawcy, zmniejszają sprzedaż.
Intuicyjna oczywistość prawa dostępu do danych o energii przez właściciela budynku, który za tę energię płaci, nie pozostawia wątpliwości. Prawo to potwierdza również orzecznictwo europejskie i krajowe. Fakt ten pozwala mieć nadzieję, że próby blokowania dostępu do danych przez niektórych dostawców staną się już wkrótce zjawiskiem zanikającym – z korzyścią dla środowiska i portfeli odbiorców.